30 czerwca 2013

"Płeć, wiek, ra­sa — ta­kie gówniane rzeczy dzielą ludzi. Je­dyne, co nas łączy, to wal­ka o to, kto lepszy."

Właściwie to znowu mam przed sobą taki sam dzień jaki był wczoraj, no może zmieniło się to, że nie spałam po południu. Nie wychodzę z domu, nie liczę dni. Nie mam do kogo tak naprawdę pójść, bo nie chcę nikomu sprawiać kłopotów moją obecnością. Pozostaje mi siedzenie w Moim Królestwie i patrzenie jak moje życie podupada, a ja próbuję je naprawić. – odchudzając się. Wiem, że tak naprawdę waga nie zmieni wszystkiego, ale uparcie chcę w to wierzyć. Muszę w coś wierzyć, a jestem niestety strasznie uparta. Znowu ciotka krytykuje mnie na fejsie, pisząc że moi rodzicie tak się dla mnie poświęcają – że niby co takiego robią? To co robię ze swoim życiem to tylko moja i wyłącznie moja sprawa, a że chcę je spędzić w domu to nie powinno nikogo obchodzić. W domu, czy w szpitalu dla wariatów, gdzie bardziej czuję się akceptowana niż tutaj. Nie ważne. Zresztą nawet nie czytam od niej tych wiadomości, widząc początek już mi się odechciewa. Nie czytam wiadomości od nikogo, bo po co? Czytać jak to się im powodzi, właśnie zdali do następnej klasy, mają wakacje, wyjeżdżają gdzieś, mają chłopaka/dziewczynę i ich życie jest cudowne. A ja co, drugi rok kibluję przez jeżdżenie po psychiatrykach, nie mam już chłopaka, ani przyjaciół a moje życie zamyka się w czterech ścianach. Nie chcę tego czytać, to za bardzo boli. Wystarczą mi ich uśmiechnięte gęby na każdym zdjęciu i publikowanie wszystkiego na fejsie, łącznie z tym jaki mają kolor bluzki dziś na sobie czy co aktualnie jedzą. Staram się naprawdę nie przejmować się tym, ale mi nie wychodzi. Nigdy mi nie wychodziło. Potrafię jedynie sztucznie się uśmiechać. Z dietą idzie mi dobrze, nawet nie czuję aż takiego głodu, co jak na mnie jest wielkim osiągnięciem. Dzisiaj zjadłam :



Trzy kromki chleba razowego z serkiem – 265 kcal
250 ml rosołu z makaronem – 296 kcal
Jogurt Activia wiśniowy – 119 kcal
Arbuz – 126 kcal
Jeden naleśnik ze szpinakiem - 187 kcal 
+ 2L herbaty
= 994 kcal/ 1000 kcal

Ćwiczyłam też. Obym już więcej dziś nie jadła, to będę miała nawet ładny bilans. Muszę dużo pić. Chciałabym tak jak dawniej jeść po 500 kcal i chudnąć, chudnąć i jeszcze raz chudnąć. To już nie te czasy, gdy wytrzymywało się na dwustu kaloriach przez tygodnie. Nie ta odporność i silna wola, ale może uda mi się ją znowu u siebie wykształcić. Kto wie jak to będzie z czasem. Chciałabym wziąć się za jakąś poważniejszą formę ćwiczeń, ale mój żołądek mi na to nie pozwala. Ot uroki brania tabletek antydepresyjnych, wszystko pomału mi wysiada. Chyba to też przez notoryczne stosowanie środków przeczyszczających. Zaczyna mnie strasznie kłuć w prawym boku, sama nie wiem czy to nerki czy wątroba czy też może raczej to i to. I nie potrafię nad tym zapanować i ćwiczenia odpadają. Nawet samo chodzenie mi przeszkadza, po dłuższym czasie. Muszę się zadowolić lekkimi ćwiczeniami, no nic mówi się trudno. Jutro pierwszy lipca, waga. Od tego czasu będę miała dwa miesiące by schudnąć. Muszę się postarać i tym razem nie zawalić! Ooo nie M.! Życzę Wam powodzenia dziewczyny <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz